Czymże w tym świecie jest śmierć?
Czy wierzycie w upiorną postać z kosą, która przychodzi po ludzi
? Czy może macie jakieś inne wyobrażenia na ten temat? Ciekawe,
co następuje po opuszczeniu duszy przez ciało? Jeżeli
hipotetycznie założymy, że życie jest formą testu
przygotowującego nas do funkcjonowania w niebie, to czemu ludzie tak
bardzo obawiają się śmierci? Nie zawsze jest ona bolesna.
Niektórzy jej wyczekują, jednak nie każdy chce stąd odejść. Nie
istnieje nic takiego jak życie wieczne, jednak medycyna rozwinęła
się do tego stopnia, iż możemy spokojnie dożyć 70lat. Nigdy nie
wiadomo, czy w przyszłości nie znajdzie się leku na raka, oraz
inne choroby, co wpłynęłoby znacznie na jakość naszego życia,
gdyż moglibyśmy żyć bez większych zmartwień. Do chwili śmierci
ludzie przez cały czas do czegoś dążą, nie zawsze są to wysoko
postawione cele, ale choćby do tych podstawowych, jak praca. W końcu
nic za darmo, a aby zaspokoić nasze podstawowe potrzebny, musimy
zdobyć pieniądze. Przez całe swoje życie, jesteśmy w ciągłym
biegu. Ludzie zawsze dążą do tych samych celów : dobra praca,
kochająca rodzina, przyjaciele. Tylko po co? Jeżeli śmierć nie
jest niczym innym jak kolejnym etapem naszego dotychczasowego życia
i będziemy w stanie odrodzić się na nowo, to czy to co robimy ma
jakikolwiek sens? A co zrobimy kiedy będziemy na krawędzi życia i
śmierci? Kiedy nie będzie możliwości powrotu, ani rozpoczęcia
wszystkiego od nowa? Kiedy będziemy zdani sami na siebie, w pustym
dla nas świecie? Załóżmy, że istnieje „niebo”. Aby się tam
dostać, trzeba przez całe życie przestrzegać pewnych praw. W
wielu religiach mówi się o tym, że dostać się do nieba może
tylko elita - ci którzy chodzą do kościoła, modlą się, oraz są
całkowicie oddani swemu zbawcy. W końcu trzeba coś poświęcić,
aby coś zyskać. A więc, skoro istnieje niebo, to musi istnieć też
piekło, oraz czyściec. Tylko co trzeba zrobić aby dostać się do
pożądanego miejsca? Sama wiara nie sprawi, że staniemy się
dobrzy. Ludzie posiadający czyste serce, powinni dostać się do
nieba, ale czy takie osoby jeszcze istnieją? Jeżeli ktoś od swych
narodzin wierzy bezwarunkowo w swojego Boga, nie mając żadnych
dowodów na jego istnienie, nie nazywa się takiej osoby po prostu
głupiej? A jeżeli kiedyś zwątpi, to nie sprawi, że stanie się
zdrajcą? Wiec czy warto jest przejmować się czymkolwiek? W końcu
i tak każdy umrze. Jednakże skoro dano nam możliwość egzystencji
w tymże świecie, każdy powinien wykorzystać możliwości jakie
nam dano. Jeżeli masz nogi, to po prostu wstań i rusz naprzód, bo
stojąc w miejscu nic nie osiągniesz. Jeżeli masz dwie równie
sprawne ręce, stwórz nimi dorobek swego życia i przekaż go
następnemu pokoleniu. Jeżeli masz dom, rodzinę, przyjaciół, a
twoje podstawowe potrzeby są zaspokajane, to nie narzekaj bo żyjesz
lepiej niż 70% ludzi na świecie. Nie każdy docenia to co ma, ja
również zaliczam się do tych osób. Więc pytanie brzmi jak żyć,
by odejść szczęśliwym?